18 mar 2011

Karuzela

Na przełomie lat 70. i 80. sejneńskie osiedle liczyło co najmniej kilka bloków. Pamiętam świeżo zasiedlony blok przy ulicy Wojska Polskiego 15, do którego można  było się dostać, przekraczając bagienko przykryte belkami i płytami chodnikowymi.
Wyprawy na osiedle były dla mnie rzadkością, niedzielną eskapadą za rzekę, najczęściej na obiad do zaprzyjaźnionej rodziny. Droga z reguły prowadziła ulicą Emilii Plater, obok sklepu mleczarskiego (zawsze atrakcyjny, na szybach były niebieskie malowidła, co za cymes w czasach szarości!) i małego, zgarbionego domku z szyldem krawca (?) w oknie. Dziś w miejscu tego domku jest parking u zbiegu Emilii Plater i Parkowej. Dalej z prawej białootynkowany dom na wysokim fundamencie i ogród Pietruszkiewiczów. Zaraz zaczynało się osiedle, nieco zryta połać brunatnej ziemi z kilkoma ceglanymi "wieżowcami" i tym, co najbardziej atrakcyjne dla dziecięcego oka - huśtawkami i karuzelami.

Inne wyprawy na osiedle miały za cel pierwszy z rzędu trzech bloków na ulicy Konarskiego, gdzie mieszkała ciocia. W trakcie spacerów okołowizytowych w oko wpadło mi miejsce przed środkowym blokiem: betonowa platforma miała okrągły kształt, na wierzchu były kolorowo pomalowane barierki. Dopytywałam się, czy to jest karuzela - barierki były zrobione z takich samych rur, jak konstrukcje huśtawek na osiedlu. No i ten kolor, taka sama olejna farba, chyba żółta. Dorośli próbowali rozwiać moją pewność: to miało być duże blokowe szambo, a barierki zostały postawione, żeby "dzieci nie wchodziły na to, bo się zawali i wpadnie się do środka". Dla mnie argumentacja była mało przekonująca. W środku musiał być mechanizm, który napędza betonowe koło do kręcenia, a barierek należy się trzymać, żeby nie spaść. Na osiedlu nie takie cuda mają, jedna karuzela więcej, jedna mniej...
Barierek od dawna nie ma. Do dziś nie wiem, co to takiego jest.
Załóżmy więc, że stara karuzela.