5 paź 2014

Rowerem cz. III - Otkieńszczyzna

   Dziś podróż bardziej wyobrażeniowa, niż realna. Trzeba się było napedałować, ale też w równym stopniu poruszać głową, żeby trafić gdzie trzeba.
   Drogę do Otkieńszczyzny trudno przegapić, bo jest oznakowana kapliczką z gustowną, glinianą figurką Matki Boskiej. Zaczyna się przed Berżnikami (jadąc od Sejn), na pagórku, z którego widać cmentarz. Po prawej stronie ma się łany kukurydzy a wśród nich taką oto, zwiastującą przyjemności aleję: 


Figurka stoi po lewej stronie wjazdu w aleję.
W tą stronę kieruje też drogowskaz "Półkoty"

 Ta aleja była dla mnie znacznikiem, dzięki któremu w ogóle wiedziałam, jak szukać Otkieńszczyzny. Przewodniki Baturowej i Rąkowskiego uprzedzają, że po folwarku zostały tylko fundamenty, więc gdyby nie te drzewa... Sęk w tym, że aleja zakończyła się w pewnym miejscu sążnistym zakrętem, a ja nie widziałam nadal miejsca, powiedzmy, które wydałoby mi się godne dworu. Wobec tego pojechałam dalej i zjechawszy ze wzgórza w dolinę zagłębiłam się w prawdziwą dżunglę, jakich nie brak wokół Berżnik i w samej wsi. Chyba nigdzie u nas nie ma takich wspaniałych bagien i chaszczy, w których można się zagubić.

To nie bagna Florydy, to tylko Sejneńszczyzna
Napatrzyłam się i naodganiałam od komarów, po czym jednak zawróciłam, wiedziona instynktem. Okazuje się, że słusznie. W miejscu gwałtownego zakrętu jest zjazd w prawo, na dawne folwarczne podwórko.


Nie wpadłam na to, że to, czego szukam jest za elektrycznym pastuchem.


Piękny, duży plac godny dworu z przyległościami, ale jednak pusty. Na pierwszy rzut oka.


Pod ścianą drzew za to widać przeróżnego kształtu fundamenty. Wg. Rąkowskiego Otkieńszczyzna powstała w XVI wieku jako uposażenie dla namiestnika zarządzającego w imieniu króla dobrami berżnickimi. Tenże namiestnik nosił nazwisko Chodorko, stąd majątek nazywany wpierw Podberżnikami później zaczęto mienić Chodkieńszczyzną, w końcu - Otkieńszczyzną. Na miejscu tym powstał folwark i młyn. W 1565 roku Zygmunt August nadał majątek na własność Andrzejowi Bujwidowi Stryszce, drugiemu mężowi wdowy pod Chodorce. Majątek szedł wciąż z rąk do rąk, w XVIII wieku podupadły folwark przekształcił się w wieś i stał się własnością Eysmontów z Krasnogrudy. Następnie znów został folwarkiem i wpadł w ręce szlachcica, który miał prócz niego także karczmę położoną obok obecnego cmentarza berżnickiego. I tak aż do roku 1944, kiedy to zmarł ostatni właściciel, Kazimierz Zaniewski. Co dalej, zupełnie nie wiadomo. Czy mościł sobie tu miejsce jakiś PGR, czy po wojnie zostały jakieś budynki? Długo oglądałam fundamenty, wyglądały całkiem współcześnie, w każdym razie porozsypywane po krzakach cegły sprawiały wrażenie XX-wiecznych.




Wzgórze jest zryte podobnymi dołami, jakby śladami po piwnicach

Widok z "okien dworu" w stronę szosy Sejny-Berżniki

Drzew starych niewiele, ale gatunki (jak na nasze
strony) egzotyczne

Jawor?
Mój ulubiony zestaw z miejsc zrujnowanych: dziurawy garnek +
sprężyny od łóżka. Nie wiadomo, czemu zawsze występują w parze
Widok ze wzgórza na przyległości. Na wprost są te cudne bagna
 Na koniec historyjka. Zanim w ogóle skręciłam w aleję, z otwartej bramy gospodarstwa stojącego po lewej wyskoczył ku mnie duży pies. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem nie próbowałam dalej jechać, tylko zsiadłam z roweru i widząc, że na podwórku ktoś stoi, rozpuściłam gębę. Zza płotu przybiegł człowiek, podbiegł do psa i na środku drogi - bo ja wiem - nakrył go sobą? Położył się na nim? Z oddali było widać nadjeżdżające od Berżnik samochody, a człowiek na przemian wołał i mówił.
- Eee, przynieś sznurka tego, co on zerwał! Pani wystraszyłaś się? On nic nie robi, chociaż duży. My tu pilnujem, właścicieli pojechali. On ciągał sznurek, ciągał i zerwał. Już jego zwiążem.
Za chwilę przybiegł nastolatek, dowiązał do obroży psa kawał sznurka i wszyscy wycofali się na podwórko. Na asfalcie po skofundowanym dziwną operacją psie została mokra plama. Ruszyłam dalej, podobnie jak kierowca samochodu, który czekał, aż pies i leżący na nim człowiek odblokują drogę.