Iwan, rozdokazywany świętowaniem wtorku nie mógł dotrzeć do domu w Sz. i krążył po mieście. Duża postać w watowanych drelichach, w papasze z kłapiącymi nausznikami brnęła wskroś skrzyżowań tamując uliczny ruch. Wiek Iwana był zagadką, zgaduj-zgadulą "tył-muzeum, przód-liceum". Długie, ścięte pod garnek, wymykające się spod czapy włosy były brązowe i siwe. Długa broda - skandalicznie ruda. Najmłodsze, zupełnie bez wieku były Wańkowe oczy, niebieskie tak, jak niebieskie może być tylko niebo nad Syberią. Celem Iwana był przybytek "Na Rożku": nazywane bardziej czule "Rożkiem" i "Rożenkiem" siedlisko oczadziałych filozofów i wiejskich dziwaków, zintegrowanych nad kuflami najtańszego piwa.
"Rożek" po długim nieistnieniu został zastąpiony przez Pub "Emilia". |
- Ale panie władzo, panie władzo! On nawet za brodę mnie chwyta i od "moskali" wyzywa! - przytoczył najgorszą ze zniewag, jaka go na "Rożku" spotkała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz