Czy śledząc nieustający medialny serial o wojnie polsko-polskiej i
inwazji ISIS na Europę masz wrażenie, że zaraz, jutro lub pojutrze
wydarzy się COŚ? Coś granicznego, obojętnie, z której strony
skali, dobrego lub złego. Jakiś kolaps pałacu kultury sprawi, że
rodacy rzucą się sobie w objęcia, zapłaczą i wzajem przebaczą
wszystkie krzywdy, te realne i te wirtualne, wyplute w sieci. Albo
pierdyknie w końcu raz wreszcie, nastąpi atak z zewnątrz i wtedy z czystym
sumieniem będzie można uznać, że to już. Wojna. Czas porzucić
swoje suvy, działeczki za miastem i pracę. Zacząć sposobić się
na ostateczne.
Jeśli mniej lub bardziej świadomie czekasz na coś takiego, wiedz,
że Mariusz Sieniewicz nie czekał, tylko zaprojektował dla nas
jeden z możliwych wariantów przyszłości. Punktem wyjścia dla
jego wizji jest to, co mamy teraz. Punktem docelowym - przyszłość.
Około roku 2100 katolicką Polację oblewa morze niewiernych, Zachód
i Południe stracone, Rosja na swój słowiański sposób przyjazna.
Olsztyn stolicą Polacji, choć zęby ostrzyły sobie na ten zaszczyt
tak podupadłe Kraków i Wrocław, jak pograniczne Suwałki (sic!).
Ci, co przeżyli dwie wojny: wyszehradzką i włoską, a następnie
dostąpili przedłużenia życia i mogą się pamięcią podzielić z
resztą, obawiają się najgorszego. W tej jesieni neośredniowiecza
każdy krok śledzą wrony-drony, a wierni dzięki postępowi
technologii mogą na każdym rogu ulicy skorzystać z sakramentu
spowiedzi.
Przewodnikiem naszym w tej rzeczywistości jest zakonnik, kapucyn
brat Artur, pochodzący "ze świata analogu i dogorywającego
peerelu", obdarzony łaską długowieczności. Przyłapany na
niesubordynacji polegającej na dokazywaniu z córeczką (celibatu
bowiem już nie ma, ale rzadko kto decyduje się z tego skorzystać w
obliczu różnych utrudnień), dostaje drugą szansę. Właśnie
straszliwe wieści dochodzą z Krakowa. Miasto wskutek zmasowanych
ataków terrorystycznych legło w gruzach. Olsztyńscy braciszkowie
zostają wysłani na pomoc w odgruzowywaniu i opiece nad ocaleńcami.
Jednak kościelni hierarchowie mają jeszcze inny pomysł na to, żeby zapanować nad
przerażonym ludem i wskazać nowy kierunek działania. Mają władzę
nad krajem i każdą jednostką z osobna, mają pieniądze. Nie mają
tylko czegoś, co posiada lud. Czy to właściwy moment, żeby korzystając
z chaosu w Polacji, sięgnąć po to dobro? Przecież wróg zewnętrzny nie
tylko konsoliduje, odwraca też uwagę owieczek od wroga czyhającego
wewnątrz.
Sieniewicz nie splata skomplikowanych teorii niczym z "Kodu
Leonarda Da Vinci", on ma swoją szatańską wizję. Stawia na język,
opis, wiarygodność postaci i apokaliptycznych krajobrazów. W
dusznym klimacie i narastającej grozie tej powieści są takie
cacka, jak krótki rozdział - inwokacja do córeczki Małgosi. Nie
wspominając o odniesieniach do naszej teraźniejszości, które
sprawiają, że wizja autora wydaje się jedyną możliwą, naturalną
i nieuchronną kontynuacją tu i teraz.
Oddzielny, choć ledwie zasygnalizowany wątek dotyczy
sytuacji kobiet w Polacji. Wycinanie mniszkom języków aż do
dreszczy kojarzy się ze zwyczajami panującymi w bratnim (w
rozumieniu wszechświata literatury) kraju Gilead. Wydaje mi się, że
kto zaznał "Opowieści podręcznej" Margaret Atwood lub
jej ekranizacji, nie odmówi sobie przeczytania "Planktonu".
Ja z kolei, po lekturze "Uległości" Michaela Houellebecqa
czekałam, kiedy i kto z naszych autorów podejmie profetyczną
rękawicę. I doczekałam się.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz