2 sie 2020

Praga cz. I Golędzinów


   Najciemniej pod latarnią - mówią, a najlepsze ma się pod nosem. Żyłam-byłam zwrócona twarzą w stronę placu Hallera, kierunek na Żerań mając za nieciekawy, bo teren magazynowo-przemysłowo-mieszkalny, z zasady swej ubogi w ciekawe obiekty. 

  Okazało się, że byłam w błędzie, co odnotowuję z przyjemnością. Po "mojej" stronie Mostu Gdańskiego znajduje się fort z czasów zaborów, będący obronnym przedmościem Cytadeli Warszawskiej, położonej po drugiej, żoliborskiej stronie Wisły. Fort powstając w latach 1835-1838 nadał kształt i sens powstającej wtedy również Nowej Pradze. Ze względu na niego przez długi czas nie wolno było tu budować domów innych niż drewniane i nie wyższych niż parterowe, aby nie mógł się w nich kryć nacierający wróg (ciekawe swoją drogą, jakiego to wroga ze wschodu spodziewało się Imperium Rosyjskie w Prywiślańskim Kraju). 

Prawdopodobnie działobitnia południowa (kaponiera)

  Fort nosił swego czasu imię porucznika Śliwickiego, poległego w Powstaniu Listopadowym i pochowanego w tym miejscu, potem - po odzyskaniu niepodległości - generała Jakuba Jasińskiego, poległego 2 km stąd podczas Obrony Pragi. Ale nie o nazwę dziś chodzi. W roku 1936 fort przejęła Policja Państwowa, umieszczając tam oddziały, zajmujące się rozpędzaniem zamieszek wzniecanych przez niezadowolonych z rządów. To jest już druga warstwa historyczna, która mogła się odcisnąć na tym terenie, ale którą najtrudniej mi rozpoznać, czy odszukać.

  Jest i trzecia warstwa, najbardziej widoczna. W czasach PRL w budynkach fortu stacjonował najpierw Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (znany jako pogromca żołnierzy wyklętych), a o wiele później - Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej. Pamiątkowa tablica zaświadcza, że w latach 1976-77 w czynie społecznym funkcjonariusze ZOMO odnowili budynek fortowy, zaprojektowany przez Jana Pawła Lelewela ok. 1835 roku. Imponujący gmach o dwóch skrzydłach (na fot. lotniczych przypomina otwarty scyzoryk) i grubych ścianach stoi dziś zamknięty na cztery spusty. 

Otoczenie budynku robi za parking i miejsce spacerów.


Główne wejście


Tablica pamiątkowa czynu społecznego ZOMO

Szczyt budynku, po prawej przez bramę widać zdziczałe tyły.
Większość drzwi przypomina te garażowe.


Zamurowane, pierwotnie pewnie służyły do ostrzeliwania się.


  Nie ma z kolei tablicy upamiętniającej, ale jej nie potrzeba - małą infrastrukturę koszar ZOMO. Fontanna, kwietniki, sadzawka itp. ewidentnie powstawały własnym sumptem funkcjonariuszy w latach 70-80. i pozostały niezmienione do dziś.


Rząd kwietników okala trójkątny skwer przy wjeździe na teren fortu.

Kolejny raz okazuje się, że najlepsze skanseny są nie na peryferiach kraju, ale w jego centrum (infrastruktura Borku w Sejnach nie istnieje, a jej rówieśnicy stołeczni trzymają się dzielnie i opierają się czasowi, a tzw. flanerzy, czyli miejscy włóczędzy, ciągną do nich jak muchy do miodu).


Brodzik/sadzawka/źródełko rekreacyjne

Pod warstwą zielonej farby widać płytki, znane z sejneńskiego Borku



Wspaniała fontanna na zarośniętym skwerze

Gomuły szklane ani chybi z huty szkła, niektóre mają wielkość pięści


 
  Glob w centrum chrupiącej suchym mchem misy fontanny to przemyślna konstrukcja z żelaznych obręczy, wypchanych gruzem i ułomkami eternitu, wymazanych cementem i inkrustowanych gomułami szklanymi wielkości moich dwu pięści. Czas odwrócił ten proces budowy milicyjnego dzieła i ujawnił szczegóły jego anatomii. 


Tu widać nawet kawałki dachówek eternitowych.
  Fontannie towarzyszyła wiata do celów uciesznych. Wygląda na niestarą, ale ostatnio z niej korzystający nie byli raczej ludźmi, co lubią sobie i rodzinom urządzać grilla. Połamane krzesła, butelki po najtańszych trunkach itp. litościwie przykrywa obalony daszek.

Dawno nie było tu imprezy

Snycerskie ślady na dachu wiaty


 Skwer z fontanną i perzem wysokości dorosłego człowieka sąsiaduje z romantycznym, ale obudowanym z każdej strony obiektem, przy którym rosną drzewa, jak nic pamiętające czasy, gdy nie było ani fortu, ani w ogóle Nowej Pragi. Really, really huge, jak emocjonują się nierdzenni Amerykanie. 

Niebezpiecznie, skoro się nie remontuje.

Wspaniały matuzalem.


Wole oczko


Rzut oka przez zamkniętą bramę


Chrust bezwstydnie korzysta z wejścia.

 Do całej tej carsko-milicyjno-policyjnej otoczki dochodzą kolejne szczegóły. Po 1989 roku, kiedy ZOMO przeszło do historii, teren ten należał do policyjnych oddziałów konnych. Kręcąc się tam nie znalazłam śladów, świadczących o istnieniu stajni. Jednakowoż obok, bliżej wiślanego brzegu działa stajnia prowadząca hipoterapię dla dzieci specjalnej troski. Pytanie, czy wcześniej ten teren nie był całością z fortem i czy stajnia nie przejęła obszaru, wcześniej zajmowanego przez konie na służbie?

  Tyle o koniach, a teraz o okolicy. Z jednej strony w zespół fortecznych budynków wjeżdża osiedle, zbudowane w 2001 roku w stosownym stylu, nazywanym dziś Polska 2000 (wszyscy wiemy, o co chodzi, sejnianie wyobrażają sobie aptekę "Malwa" lub blok naprzeciwko parkingu pod synagogą, na zakręcie Piłsudskiego w 1-Maja). Na osiedlu tym ni stąd ni zowąd pojawiają się pozostałości koszar.

Bramka donikąd, kiedyś z drutem kolczastym.


Płotek a la lata 70/80, pożerany żywcem.

  Co ciekawe, osiedle to, ganione przez szurniętych na punkcie zabytków za bezpardonowe wtargnięcie w zabytkowy teren, jest "policjantowem", czyli miejscem osiedlania się byłych i obecnych funkcjonariuszy. Żeby było jeszcze pieprzniej, to teren forteczny znajduje się na tyłach VI Komendy Rejonowej i sąsiaduje z jej budynkami. Tak więc chodząc tam łatwo napotkać odpoczywające w busach patrole, parkujących prywatne auta funkcjonariuszy itp. Z osiedla na spacery po tym zadrzewionym terenie przychodzą policyjne żony z dziećmi. Teraz nieco o wjeździe na ten teren.

  Do fortu można dostać się przez otwartą bramkę z osiedla policyjnego lub przez główną bramę, ciekawą, bo sugerującą, iż był to oficjalny wjazd z czasów PRL, a według mnie też wcześniejszy, bo leży przy "romantycznym" budynku ze starodrzewem. Dowodów jest zresztą więcej.

Strażnica-czatownia-punkt sprawdzania przepustek

Dowód koronny- dach czatowni to drewno najpóźniej z lat 20. XX wieku.

Szczyt czatowni
   Przez osiedlową, asfaltową uliczkę teren forteczny sąsiaduje z nowym osiedlem, na pierwszy rzut oka deweloperskim. Wiecie: brązowa cegła, osłony balkonowe z mlecznego szkła itp. Patrząc nieuważnie można się nabrać, że to jakiś Golędzinowski Raj, czy Zakątek nad Wisłą "ostatnie mieszkania w ofercie, nie zwlekaj, zadzwoń". Jednak jest to komunalne osiedle, które - jak wiele na to wskazuje - przejęło mieszkańców, wykwaterowanych z burzonych lub nienadających się do życia kamienic Starej Pragi. W efekcie rzut kłębkiem wełny od "policjantowa" mamy przejawy życia a la Szmulki, wrzaski, awantury, powyrzucane z okien przedmioty i inne atrakcje. Projekt całości osiedla zachwycił Filipa Springera, który poświęcił mu tekst w "Gazecie" i który przewidywał, że osiedle będzie budziło zazdrość i nienawiść wobec proletariatu, który dostał tam lokale.

Ten projekt zachwycił samego Springera


  Żeby nie kończyć smętnym akordem - wszystko to, co powyżej, znajduje się przy wjeździe na Most Gdański, u stóp wysokiego nasypu kolejowego i stacji Warszawa ZOO. Nad tym niesamowitym konglomeratem epok i stylów co jakieś 20 minut z ożywczym parsknięciem syreny przemykają SKM-ki i składy Kolei Mazowieckich. Podróżni, patrząc z okien, widzą zielony brzeg Wisły z czubkami wyższych bloków, a to co najlepsze, chowa się w zielonej toni i czeka na swoich Kolumbów z aparatami.

Tak, jak rok temu mój wehikuł czasu u basenów na Namysłowskiej z lat 1972-1976 sponsorowała #aktywnawarszawa i miły pan kierownik Ośrodka Namysłowska, tak w tym roku niespodziewaną podróż w czasie zafundowała mi #polskapolicja.

--------------
Korzystałam z fantastycznej strony forty.waw.pl, kompendium wiedzy o Twierdzy Warszawa i innych mazowieckich fortalicjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz