17 lip 2011

Miasteczko z barokową kolegiatą

Walczącego z problemem alkoholowym Łukasza odwiedza Staszek. Chce namówić go na napisanie scenariusza i podratowanie tym samym przepijanego stale budżetu domowego. Łukasz naprędce wymyśla historię.

"Mam - łapie Staszka za rękę - słowo honoru, mam. Będzie tak. Zjawiam się w czasie urlopu na Suwalszczyźnie, w małym miasteczku, byłem tam pięć lat temu. Spływy, żeremia bobrowe, cuda, jeziora, ryby, grzyby, wschody i zachody slońca. Znam to z przeszłości. Zabytki nie restaurowane. Podjazd kamery na barokową kolegiatę i już jadłodajnia. Siadam. I pytanie o dziewczynę, tak osiemnaście, dziewiętnaście lat. Kelnerka. Podawała mi. Anka. Lniane włosy do pasa. Metr siedemdziesiąt, regularne rysy, świeża, pyszna. I od słowa do indagnacji. Że dojeżdża do pracy znad Wigier. Lato, zima. Zauważyłem, że gdy uśmiecha się, błyszczy jej z przodu złoty ząb, trójka. Spostrzegła moje zdziwienie. Zmieszała się i: "Koń mi w polu wybił. Ruszył łbem". Ja: "Czemu się pani nie uczy?" "Ojciec nie pozwala, bo trzeba zostać na wsi. Ale będę przyjeżdżać na wieczorowe". Uśmiecha się. "Niech pani nie obcina włosów. Napiszę do pani". Pożegnałem ją, żałując, że nie mam aparatu, żeby zrobić jakiś fotoreportaż. Pamiętam, zdziwiła mnie jej odpowiedź: "Nie mogę mieć takich włosów. Muszę je obciąć. Na krótko. Na bardzo krótko".
Teraz więc po roku, siedząc przy stoliku w tej samej jadłodajni, pytam tę, która staje obok. "Co proszę?" "Czy pracuje tu jeszcze panna Anka?"...
- No dobrze, zrób coś z tego - przerywa Staszek.
Łukasz milczy. Znów ma spojrzenie zbitego psa, ociera twarz równie zmiętą jak chustka. Sięga po następną kolejkę. Wreszcie:
- Słuchaj, to ważne, ojciec tej dziewczyny ją katował, były kapo z Oświęcimia..."

Jadłodajnia była w obecnym sklepie u braci Żytkowskich
To wyjątek z książki "Za tyle pięknych dni" Joanny Iwaszkiewicz. Miasteczko z barokową kolegiatą, z położoną blisko niej jadłodajnią ani chybi musi być Sejnami. Lubię tak myśleć, choć przeczy temu fakt, że dziewczyna znad Wigier raczej w Suwałkach szukałaby pracy, niż w Sejnach. Ale ślad w literaturze lokalny jest. Miłe.

2 komentarze:

  1. mile, mile!
    i nawet te cukierkowe kamienice na zdjeciu calkiem porzadnie wygladaja!

    ...a wiesz, ze Maria Nurowska z Okolka pochodzi?

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, ale czy tu później kiedykolwiek była, to nie wiem. w którejś książce coś jakby pisała o wczasach w Gibach, ale nie zapamiętałam, bo nie lubię jej książek (romansidła)

    OdpowiedzUsuń