14 wrz 2014

Rowerem cz. II - Ogrodniki, Hołny Wolmera


    Forma rośnie (powiedzmy), a z nią apetyt. Co stwierdziwszy wypuściłam się w najbardziej na północny-wschód wysunięty kąt Polski. Brzmi patetycznie, wygląda bosko - kto jechał rowerem wzdłuż granicy tak, żeby widzieć to, co za nią (puszcze nieprzebrane, ptactwo dzikie), ten wie.

    Zacznijmy od Ogrodnik. Tablica, którą pamiętam jeszcze w pełni kolorów, stojąca od czasów PRL-u na zgrempie nad jeziorem Hołny. Mocno zakryta wielką mapą powiatu, zresztą słabo już czytelna.

Tablica w cieniu gigamapy
"Teren byłego cmentarza Polaków, Litwinów i Rosjan - mieszkańców tej ziemi. Prosimy o uszanowanie miejsca, nie deptanie i nie śmiecenie. Dziękujemy". Trzeba będzie przy okazji zapytać kogoś, a póki co można się domyślić, że chodzi o wiejski cmentarz, który poległ z racji wytyczania drogi, a może przekształcania terenu na zgrempie w pastwisko. Finał jest taki, że w trawie za tablicą można znaleźć nie tylko papier toaletowy. Co ciekawe, to to, że u nas takich cmentarzy ekumenicznych raczej już nie ma. Katolicy obu narodowości leżą razem, staroobrzędowcy oddzielnie. A jednak gdzieś czytałam, że w Sejnach swego czasu chowano wszystkich razem tam, gdzie teraz są oba parafialne cmentarze, teraz wydawałoby się - w stu procentach katolickie.

 Po wydostaniu się na krajową drogę z duszą na ramieniu (bo jak ktoś jedzie krajową, to obowiązkowo 150-200 km/ha) podążyłam nią w lewo aż do drogowskazu "Rachelany". Już na wstępie było ciekawie, bo w pierwszym gospodarstwie dom wyglądał na niewspółczesny, a drzewa wokół na bardzo niemłode. I choć mój miły informator zaklinał się, że na pewno to nic ciekawego, pozostanę w stanie niedowiarstwa, dopóki nie sprawdzę w stosownym czasie, co to za dom i otaczający go park.
 Dalej było pięknie, bo po lewej stronie drogi roztaczał się widok na zagraniczne kępy zieleni, kuszące tak samo, jak kiedy zobaczyłam je pierwszy raz dzieckiem z podstawówki. Wtedy nie wiedziałam, co jest po drugiej stronie. Do głowy by  mi nie przyszło, że jest tam ciąg dalszy powiatu sejneńskiego z takimi samymi drewnianymi i murowanymi kościołami, dworami i parkami. Granica zagnieździła się już na tyle głęboko, że prawie nietknięty stopą ludzką las przed i za pasem ziemi niczyjej wyglądał jak ogrody Edenu. Teraz też tak wygląda, no, ale teraz już wiadomo, co jest TAM, za nim.

 Tyleż o Rachelanach. Dalej pracowicie czyniąc trasę-koło po komfortowym gminnym asfalcie znalazłam się w jezuickiej wsi Hołny Wolmera. Jezuickiej, bo jak pisze Grzegorz Rąkowski, w 1708 roku majątek Hołny otrzymali jezuici z Grodna. Co ciekawe, chłopi nie byli tam objęci pańszczyzną. Po likwidacji zakonu jezuitów całość przeszła na własność państwa a jednym z zarządców był kasztelan grodzieński Kazimierz Wolmer, od którego pochodzi nazwa wsi. On i jego potomkowie leżą na starym sejneńskim cmentarzu w najbardziej okazałej, XIX-wiecznej kaplicy, którą nie wiedzieć czemu parafia zagarnęła na magazynek narzędzi i w której spoczywają też podobno resztki napoleońskiego żołnierza, ograbionego  w swoim czasie z przedmiotów.
 Na początku XX wieku majątek Hołny Wolmera należał do Wacława Zyndram-Kościałkowskiego, suwalskiego posła na Sejm. Już w latach 30. dwór został przejęty przez Towarzystwo Kredytowe Ziemskie i rozpoczął się jego upadek.

Brama wjazdowa. Trochę country, a co!

Po dworze został "sień", jak mówi miły informator, tylko budynek gorzelni datowany na 1904 rok. Został sień, ale nie wiadomo, na jak długo. Swoje ocalenie prawdopodobnie zawdzięcza temu, że w latach 20. XX wieku zajęła go obsada 3. Kompanii Korpusu Ochrony Pogranicza "Hołny" i odtąd, do 1939 roku był strażnicą KOP "Wolmera", jedną z ponad dwudziestu na tym odcinku granicy. Celowo nie biorę do głowy i pomijam fakt, że po 1946 (tak, z opóźnieniem) działało tu Wojsko Ochrony Pogranicza i że z tamtego czasu pochodzi stojący w parku budynek nowej strażnicy, zamieszkały teraz przez przynajmniej jedną rodzinę. Udawajmy, że tamtego nie ma. A co jest?

Brukowana aleja

I widok spod bramy na dawną dworską gorzelnię

Najstarsza jest najpewniej część po lewej stronie

W sumie całość składa się z co najmniej czterech dobudówek

Są trzy wejścia, wszystkie zamknięte na głucho

Sklep

 W krzakach w okolicach bramy wjazdowej dopiero będąc pod strażnicą zauważyłam "sklep", dawną piwnicę-ziemiankę. Ciekawe, czy wojskowi kucharze używali jej tylko do trzymania pożywienia. Może trafił tam też niejeden schwytany na granicy przemytnik? Jeśli wierzyć Sergiuszowi Piaseckiemu i jego "Wielkiej Niedźwiedzicy", ludność w tamtych czasach skwapliwie korzystała z faktu, że granice były wytyczone niejako w powietrzu i zaznaczone tylko co jakiś dystans miotłami - wiechami na długich, wetkniętych w ziemię tykach.

Właśnie takimi miotłami (na fot.
KOP-ści w Krasnowie)


Chodzono w nocy non-stop, co do dziś wspominają starsi ludzie np. cytowani w Kronikach Sejneńskich "Pogranicza". Z tych też pewnie względów ludność litewska organicznie wprost nie znosi pograniczników i vice-versa.

Strażnica z boku. W zasadzie z każdej strony prezentuje inny styl.

Jestem w stanie wyobrazić sobie przedwojennych
oficerków palących cygaretki na schodach w majowy wieczór

Cios! Tak wyglądała strażnica w 1994 roku, czyli 20 lat temu.
 Ze zbiorów Stowarzyszenia
Weteranów Polskich Formacji Granicznych. 

Z tego co widzę, Skarb Państwa to największy marnotrawca wspólnego mienia. Agencja Nieruchomości Rolnych przynajmniej wyprzedawała wszystkie dwory dzięki czemu ktoś je ma, remontuje, mieszka. Tutaj - echhhh...

"Otwórz, otwórz, panieneczko. Koniom wody daj"

Część tylna, kuchenna

Wyraźnie dobudowano ją do starej gorzelni

Lokatorzy już odlecieli, w końcu wrzesień

Sądząc z kafelków, kuchnia vel umywalnia była używana
za czasów WOP-u

Genialne detale




Skoro ludzie nie chcą, to...

W ogrodzie przed strażnicą leży powalony/zostawiony tu olbrzym

Tęgie drzewo, ciekawe, czy w tym parku rosło

Na murze data "1904"

Dalej puściłam się z biegiem drogi, by dojechać do rozwidlenia. Na lewo, na trasie do Berżnik było widać most na Hołniance, na który na moment zboczyłam. Jak donosi Rąkowski, w tym miejscu w czasach Hołn Jezuickich znajdował się młyn Koblędziszki oraz folusz, czyli drewniana machina służąca do pilśniowania sukna, napędzana przez bieg wody.

Hołnianka

Niedaleko brzegu samotny sklep, nie wiadomo, czy pozostałość
po gospodarstwie, czy wspólna lodownia dawnych mieszkańców
Wróciłam do rozwidlenia drogi i ruszyłam na prawo, w stronę Ogrodnik, dokończając kolistej trasy. Obok kapliczki przydrożnej minął mnie ktoś w rodzaju najemnika, robotnik z sakwą na ramieniu, wytrwale drepcący w stronę Berżnik.



Matka Boska Nieustającej Pomocy Na Zawsze
Pod Szkłem Uwięziona

Obiekt moich dziecięcych fascynacji

 W Ogrodnikach zatrzymałam się przy najstarszym chyba dębie w powiecie, pomniku przyrody szacowanym na 400 lat. Wpisano go do rejestru pomników w 1978 roku i niedługo później było mi go dane oglądać ze świeżo przybitą niebieską tabliczką z orłem bez korony. Teraz tabliczka nieco wrosła w korę, nie ma już na niej farby, ale wiadomo, co oznacza. Jak mówi moja koleżanka z Hołn, dąb zawdzięcza swoją żywotność temu, że rośnie niedaleko plaży nad jeziorem. Mając co pić jest w stanie pociągnąć jeszcze długo.

30 m wysokości, ponad 5 m obwodu

***
Podziękowania dla miłego znawcy terenu za cierpliwość i wsparcie psychiczne :)

PS. Nie ma to, jak błyskawiczny odzew Czytelników. Dzięki niemu wiemy, co zacz za cmentarz nad Hołnami. W czasie okupacji miał tam działać posterunek niemiecki, którego obsada dokonywała doraźnych egzekucji. Cmentarz zawiera więc prawdopodobnie szczątki zabitych.

11 komentarzy:

  1. Witam!
    fajnie poczytać wieści o strażnicy w Hołnach
    w latach 80-dziesiątych XX wieku była we władaniu nadleśnictwa chyba ze siedzibą w Zelwie,
    pracowałem wtedy w OHP w lipcu 1984 roku przy robotach leśnych w puszczy Augustowskiej
    zakwaterowani byliśmy właśnie w tej strażnicy , była w tym czasie w całkiem dobrym stanie , szkoda że leśnictwo zrezygnowało z niej , może by nie popadła w ruinę
    Pozdrawiam
    Artur z Piekar Śląskich :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie :) I zazdrość, bo chociaż mieszkam kilka kilometrów od strażnicy, to nigdy wcześniej nie wpadłam na to, żeby ją zobaczyć, stąd w dobrym stanie jej nie widziałam. Druga rzecz, że ja tylko ruinami się interesuję. Pan widział to miejsce w zupełnie innej epoce. Ukłony z Sejn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, bywalem w tamtych stronach jako nastolatek w latach 70-tych i 80-tych. Zolnierzy ze straznicy mozna bylo spotkac czasami na plazy w Ogrodnikach. Pamietam tez klub mlodziezy, sklep przy drodze i kajaki, ktore mozna bylo wypozyczyc od soltysa. Byly to piekne czasy… Wielkie dzieki za ten blog, Pani Moniko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy, gdy kogoś uda mi się ucieszyć :) dziękuję. Sklep przy drodze ma się dobrze, a o klubie młodzieżowym mógłby Pan napisać więcej, bo jestem ciekawa, gdzie był. Gdzieś w szkole, a może u Zabłockich?

      Usuń
  4. Pamietam, ze klub mlodziezowy byl przy glownej drodze w Ogrodnikach, zaraz naprzeciwko plazy - po drugiej stronie drogi. Po prawej stronie plazy bylo gospodarstwo soltysa I u niego mozna bylo wypozyczyc kajaki. Pamietam, ze plywalem na jakas wyspe na srodku jeziora gdzie byly jakies stare ruiny. Na plazy byla wtedy kladka z drewna na ktorej lubilem przesiadywac wieczorami i grac na gitarze piosenki Laskowskiego, itp. Przy sklepie byla chyba straz pozarna, gdzie przyjezdzalo kino objazdowe I ogladalismy jakies filmy na wolnym powietrzu. Wtedy cala mlodziez z Ogrodnik przychodzila na ta impreze. Pamietam jedynie rodzine Sienkiewiczow, ktorzy mieszkali po prawej stronie drogi do Berznik ale zaraz niedaleko sklepu. W Polsce I w Ogrodnikach nie bylem juz ponad 30 lat wiec malo co pamietam. Ale naprawde milo bylo powspominac te piekne czasy kiedy to z gitara I namiotem (I bez pieniedzy) mozna bylo podrozowac po suwalszczyznie. Znalem tez pania nauczyciel ze szkoly ale nie pamietam jej imienia. Mialem tez rodzine w Holach Wolmera wiec bylo z kim poszalec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Hania i nie Gienek. Tylko Stasia, Marysia i Romek. Romek do dziś na gospodarstwie po rodzicach. Widziałam go kilka miesięcy temu po kilkudziesięcioletniej przerwie. I jego siostrę Stasię (zdaje się, że pielęgniarkę) w Sejnach W latach 70-tych podobnie jak Pan (Anonimowy) spędzałam jako nastolatka wakacje i ferie w Ogrodnikach. Z Romkiem graliśmy w karty. W klubie młodzieżowym z zespołem muzycznym WOP-u śpiewałam piosenkę Czesława Niemena „Pod papugami". Zdaje się, że na zabawie sylwestrowej, bo pamiętam, że do klubu młodzieżowego chodziłam po lodzie przez zamarznięte jezioro. Zespołem kierował Tadeusz Paszkiewicz, nauczyciel z Augustowa, wówczas w wojsku.

      Też przesiadywałam na kładce nad jeziorem i też kajakiem po jeziorze Hołny pływałam. I Laskowski był wtedy bardzo modny.

      Usuń
    2. Mnie zastanawia, czy to ten sam Tadeusz Paszkiewicz - późniejszy wieloletni nauczyciel z Krasnopola, który kształcił muzycznie kilka pokoleń śpiewających (zdaje się, że są wśród nich i tacy, co poszli w zawodowstwo w tej dziedzinie).

      Usuń
    3. Bardzo prawdopodobne.

      Usuń
  5. Ach, cudnie :) A pamięta Pan może kaowca z tego klubu, pana Wilkiela? Jezioro Hołny nie ma wysp, dlatego jest wielce prawdopodobne (i zarazem romantyczne), że mógł Pan dotrzeć kajakiem na brzeg krasnogrudzki, gdzie stał w złym stanie drewniany dwór kuzynek Cz. Miłosza i pewnie też resztki budynków gospodarczych. Sienkiewicze nadal dzielnie działają w Ochotniczej Straży Pożarnej. Zazdroszczę Panu tych wspomnień. A gdzie Pana drogi zawiodły? Daleko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie! Od wielu juz lat mieszkam w Anglii, w bardzo starym miescie Chester (niedaleko Liverpool). Polecam odwiedzic Chester bo naprawde jest co ogladac. Blisko tez jest stad do Walii Polnocnej gdzie mozna zwiedzac stare zamczyska. Wracajac do Holn i Ogrodnik, z rodziny Sienkiewiczow pamietam Hanie i jej brata (chyba Gienek). A w tym klubie nad jeziorem byly zabawy wiejskie i wtedy zala mlodziez z okolicznych wiosek zjezdzala sie na tance. Wlasnie wtedy tez przyjezdzali zolnierze z tej placowki WOP-u.

      Usuń
    2. Dziękuję za podróżniczą inspirację. Z Sienkiewiczów w OSP działa najmłodsze pokolenie (Dariusz bodajże), a z domu Zabłockich Janusz został właśnie sejneńskim radnym miejskim. Takie nowiny mam :)

      Usuń