18 lip 2017

Białoruś cz. III


    W Wolnej stoi unicki brat bliźniak sejneńskiego kościoła, podobno najpiękniejsza świątynia w stylu baroku wileńskiego na terytorium Białorusi. Wzniesiony razem z klasztorem dla bazylianów, został przejęty przez Cerkiew Prawosławną i taką funkcję do dziś pełni.

Barok falujący

Bramka wejściowa. Kurzącym na teren świątyni wejść się zabrania

Barok wileński

Na przykościelnym cmentarzu grób duchownego (raczej
księdza unickiego, bazylianina, niż popa)

Bramka wyjściowa z cerkiewnego terenu
w stronę wsi
Nad wsią górował taki tandem (drzemią i...bronią :) )

Bo w ogóle w Białorusi jest tak


W dalszej drodze
            
  W Połoneczce wszyscy karnie poszli oglądać drewniany kościół św. Jerzego, a ja, jak nie ja, zdradziłam  drewno na rzecz widoku, który mignął za oknem busa. Wyskoczyłam pod kościołem, zawołałam: nie odjeżdżajcie beze mnie i wykonałam sprint życia w kierunku obiektu w przydrożnych krzakociach, oddalonego o dobre ...set metrów. Potem się okazało, że niepotrzebnie, bo z kościoła wszyscy spacerem przyszli oglądać to samo, co ja.

   Połoneczka nad rzeką Żmiejką to w XVIII wieku jedno z ważniejszych centrów kulturalnego życia w Wielkim Księstwie Litewskim pod zaborami. Wtedy, lecz nie wiadomo dokładnie, kiedy powstał pałac Radziwiłłów herbu Trąby, zaprojektowany przez włoskiego architekta zainspirowanego jednym z pałaców nad jeziorem Como. Radziwiłłowie zgromadzili w swojej siedzibie olbrzymią bibliotekę, zbiory sztuki,  gościli w niej najważniejszych twórców swoich czasów, poczynając od poety romantycznego Władysława Syrokomli, który opisał Połoneczkę w "Wędrówkach z roku 1853". "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego" mówi, że wieś ma "wspaniałą rezydencyą, otoczoną pięknym ogrodem", gdzie się "ześrodkowywało życie obywatelskie kilku województw i niektóre festyny stały się legendowemi".  Jak to ujął rosyjski dramaturg Denis Fonwizin, "w Połoneczce obiad minął na srebrze". Pałac został też uwieczniony przez Napoleona Ordę wraz z parkiem i rzędami strzelistych topoli.
  Jednak co było, to było. Zobaczmy, co jest. Pałac miał w 2016 roku prywatnego właściciela i kartkę na drzwiach "na sprzedaż" z numerem telefonu.


Fronton pałacu w Połoneczce, wejście
Próby...czegoś

Połoneckie hermy, widoczne też na akwareli Ordy,
teraz pokryte "barankiem"
Prawe skrzydło pałacu

Lewe skrzydło pałacu
Oficyna


Oficyna jest połączona z głównym budynkiem

Hermy
   Nie widać w resztce parku za pałacem pomnika, zbudowanego na żądanie Konstantego Mikołaja Radziwiłła w XIX wieku. Spośród trzech swoich kolejnych żon urodzony w Rzymie arystokrata kochał najbardziej Celestynę z Sulistrowskich, dlatego kiedy zmarła, jej serce spoczęło w specjalnym obelisku, który książę widział z okna, gdy wstawał rano.

   W zupełnie innych czasach, w 1936 roku w Połoneczce urodził się kociooki Wiesław Dymny, dziecko pary nauczycieli uczących miejscowe dzieci. Jeśli wierzyć biografii Dymnego, to podczas ucieczki z Połoneczki do Polski działy się rzeczy, które najmocniej wpłynęły na to, jaki Dymny był. Nie miejsce tu o nim pisać, bo zdominowałby temat i przykryłby jeszcze Mickiewicza.

  O Zaosiu, gdzie miał się urodzić Adam Mickiewicz, napisano wiele, sfotografowano jeszcze więcej. Osobiście bardziej lubię to miejsce na starych zdjęciach, np. tym:

Fot. T. E. Boretti (1834-1910)
z albumu "Widoki stron rodzinnych Adama
Mickiewicza" (Źr.: białoruski internet)
Dworek folwarku w Zaosiu, odbudowany spichlerz,
jak na fot. wyżej, też jest
Dziś wygląda to podobnie, ale jednak inaczej i nie wiem, czy jest co pokazywać. Co jest warte pokazania:



Biurko ojca wieszcza

Na biurku egzemplarz  statutu WKL. Otóż Adamowi, jak innym
szlacheckim dzieciom, pępowinę przecinano na okładce tegoż
statutu, aby był mądry i - dziś możemy dodać-
zawarł wielość w jedności.
W Zaosiu chętnie fotografują się weselnicy.
Okazuje się, że swat i swacha w tej części
Białorusi noszą szarfy z odpowiednim napisem.

    W gorące dni brzegi jeziora Świteź są miejscem prawdziwych pielgrzymek letniczych. Otoczone lasem jezioro tętni życiem, są koce, pieczenie kiełbasek, gry planszowe, piłka wodna, łódki i inne rozrywki letnie. Przy głównej trasie są budki z czeburekami, kwasem itp. Infrastruktura imponująca, pod namiot można jechać śmiało.





   Na głównej plaży jest kamień. Z widoczną na zdjęciu rodzinką wywiązał się piękny dialog. Czy chłopiec młody chce dać się sfotografować? Da się, powiedziała mama, ale skrępowany aparatem chłopiec padł na ręcznik. Wobec tego mama zaczęła się droczyć z nim, że "niczewo bojat'sa".


  Nic dziwnego, że Świteź natchnęła Mickiewicza do napisania niejednego utworu poetyckiego. Klimat wokół jeziora jest tajemniczy, tamtego dnia było bezwietrznie i parno, choć pochmurno. Znakomita większość drzew, rosnących na brzegach, jest zwichrowana, pokręcona i budzi kształtami skojarzenia z pazurami wiedźm. Wyobrażam sobie, że nocą, w czasie pełni mogły się tam zwidywać wrażliwemu człowiekowi różne obrazy.

Pospolite ruszenie drzew

Że warto w Świtezi przynajmniej zamoczyć nogi, przekonał mnie widok takich mieszkańców, którzy przecież świadczą o czystości wody:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz