8 lip 2017

Renata Mazurowska, Tomasz Sobierajski "O sztuce bycia z innymi. Dobre maniery na nowy wiek". Recenzja



   Piszę te słowa w dzień po wizycie prezydenta USA w Polsce i w chwili, gdy zagraniczne media dywagują, czy prezydentowa RP Agata Kornhauzer-Duda celowo ominęła przy pożegnaniu wyciągniętą dłoń Donalda Trumpa, aby serdecznie uścisnąć prawicę jego żony. Polscy internauci rzucają się na zagraniczne fora, żeby wyjaśniać, iż żadnej feministycznej demonstracji w tym nie było, bo w Polsce to kobieta ma inicjatywę w podawaniu dłoni mężczyźnie. Ale nawet krajowe media nie miały takiej pewności, bo niejedno pierwsze doniesienia opatrzyło słowem "gafa" i to w odniesieniu do prezydentowej, nie do pomarańczowego hegemona.

  O czym to świadczy? Nie tylko o tym, że nie znamy preferencji politycznych i stosunku do feminizmu tej najbardziej milczącej z pierwszych dam. Także o tym, że nie bardzo potrafimy ocenić, kto komu i w jakich okolicznościach ma podać rękę. Nie zawsze tak było. Pewne pokolenie, żyjące w PRL-u kształciło się w akademii Pana Kamyczka, wszechnicy bon tonu dostępnej w czasopismach, książkach, a nawet na przezroczach do wyświetlania w projektorze "Ania". Zadziwiające, że w minionym wieku rządy ludu dawały temu ludowi pole do jedzenia rękami i wycierania butów obrusem, a jednak lud chciał się uczyć, jak zachowywać się elegancko i chłonął reguły rodem z inteligenckich, przedwojennych domów. Czy nauki Pana Kamyczka są dziś aktualne? W większości tak. Niestety dla mnie - nie te, które zapamiętałam. Utkwiło mi w pamięci, jak estetycznie spożywać kompot podany na deser po obiedzie i co należy robić z pestkami owoców, z których został ugotowany. Tylko kto dziś podaje desery po obiedzie i kto gotuje kompoty?

  Przyjemny a skondensowany, znowelizowany zbiór takich zasad podają psychoterapeutka Renata Mazurowska i socjolog Tomasz Sobierajski. Ma on formę dialogu, poprzedzonego wywiadem syna Tomasza z ojcem Jerzym Sobierajskim, który wyjaśnia sens stosowania zasad dobrego wychowania i podaje ich genezę w tej rodzinie. Jeśli chodzi o autorów-rozmówców, to trudno o lepszy tandem, bo różnią się oni pochodzeniem społecznym, choć nie epatują siebie nawzajem tymi różnicami, tylko przyjmują je jako coś naturalnego i miejscami omawiają ich istotę. Rozmowa dwojga przyjaciół obfituje w przykłady z towarzyskiego życia, dzięki czemu czytając niejeden raz można przywołać z pamięci własne wpadki i zrozumieć ich przyczynę. A nawet poczuć ulgę, że innym się one też zdarzają.

  Po co dziś dobre maniery? W czasie, kiedy można każdego zwyzywać najgorszymi słowami, albo - niczym żoliborski inteligent - porównać do zwierząt? Choćby po to, żeby w czasach chaosu i niepewności mieć pewien rodzaj kompasu i cieszyć się, kiedy w towarzystwie spotkamy innych użytkowników tego wirtualnego urządzenia. Że wszyscy te zasady przyswoją, nie należy się łudzić. Że niejeden, jak Donald Trump w Warszawie, zastygnie z grymasem obrazy na twarzy, bo nie będzie ich znał i stosował, to pewne. Ci, co się na to zdecydują, mogą mieć dodatkową satysfakcję, bo jak mówi Sobierajski senior, zamanifestują tym szacunek do innych ludzi. O co jest teraz przecież wystarczająco trudno, ale nie należy rezygnować. Tym bardziej, że wpływa to na szacunek nas do nas samych.

  Na koniec wisienka z tego tortu, wydanego przez oficynę "Sensus". Książeczce towarzyszą ilustracje (szkoda, że nie barwne) autorstwa bliźniaczek Mai i Leny Walotek, związanych z Sejnami w ten sposób, że stąd pochodzi ich mama, Krystyna. Na obrazkach możemy zobaczyć scenki wstydliwych gaf, odgrywane przez postaci o wyjątkowo wyrazistej mimice, w czego portretowaniu dziesięcioletnie rysowniczki są prawdziwymi mistrzyniami. W kończącej książkę rozmowie bliźniaczki wyjaśniają Renacie Mazurowskiej, jakie jest ich pojmowanie dobrego wychowania i do czego się ono przydaje. Dają tym samym nadzieję na trwający nowy wiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz