6 gru 2017

Andrzej Tobis, Poezja A-Z



   Najsampierw chwała niech będzie internetowi, dzięki któremu spotykają się kolekcjonerzy najdziwniejszych rzeczy i zdarzeń. Chwała!

  Spieszę donieść, że w listopadzie miała miejsce premiera albumu-tomu "Poezja A-Z/A-Z Poetry" Andrzeja Tobisa, malarza, fotografa i wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Publikacja Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu to przystanek w trwającym od 2006 roku projekcie, w formie gablot pokazywanym na wystawach indywidualnych artysty, ale też zbiorowych w Polsce i innych krajach Europy. Punktem wyjścia dla projektu (jak można przeczytać w tomie) był wydany w 1954 roku enerdowski Ilustrowany słownik niemiecko-polski. Idący jego tropem tom A-Z to zbiór ponad stu osiemdziesięciu fotografii ilustrujących dawne słownikowe hasła, podane w językach niemieckim, polskim i dodatkowo angielskim. Tyle gwoli suchego opisu.

 Słownikowe ilustracje  stanowią fantastyczny (nie tylko, że świetny, ale rzeczywiście mający w sobie wiele z magii i poezji) zapis podróży po Polsce. Raczej tej zadniej, od strony śmietnika, pustki i zapłocia, co w oczywisty sposób budzi mój entuzjazm i poczucie wspólnoty z zamysłem autora. Niech dowodem będzie jedno ze zdjęć z mojego zbioru, które oddaje, mam nadzieję, ducha "Poezji A-Z" i świadczy o moich podobnych z nim skłonnościach.

Jezioro. Dawna baza Okręgowej Stacji Transportu
Wiejskiego w Sejnach
  Kolekcja A-Z ma to do siebie, że stawia na głowie klasyczne podejście do słownikowych haseł. Jaki jest koń, to widzi każdy. Czy koniem będzie też dzieło aspirujące do konia, np. jego wizerunek, popegeerowski fresk na ścianie stajni? Otóż tak. Bo lwia część słownika zbudowana jest nie z konkretów, a z czegoś więcej - ze wspomnianych aspiracji, marzeń
 i ludzkiego pragnienia udokumentowania rzeczywistości przy pomocy dostępnych materiałów i wiedzy. Autor często wyłapuje je na styku natury i kultury, czyli tam, gdzie dzieje się najwięcej ciekawego, np. naturalna wilgoć tworzy nową jakość, pożerając przydrożne "hasiory", wyroby przemysłu metalurgicznego, przechrzczone spawarką
 w ważne dla ich autorów symbole.

  Andrzej Tobis zdaje się być czujny i czuły na wypatrywanie tych mniej lub bardziej mimowolnych asamblaży, których wokół nas nie brakuje. Sumą jego projektu jest więc portret Polski B i kiczu, od jakiegoś czasu badanego i analizowanego, nie zawsze
z naukowym obiektywizmem, o sympatii nie wspominając. Nie wiadomo właściwie, dlaczego. "Sztuka zaczyna się w chwili, gdy człowiek nie tworzy w celu użytkowym, co zdarza się zwierzętom, lecz z myślą przestawienia lub wyrażenia czegoś" - stwierdził Rene Huyghe. Polski człowiek z Lascaux z jego spawarką lub farbami olejnymi ma w projekcie A-Z należne sobie miejsce, a nawet wychodzi na pierwszy plan. Nie przysłania jednak figlarnych relacji między ilustracjami, słownikowymi hasłami w języku niemieckim, a ich tłumaczeniem na polski
i angielski. 

Za egzemplarz "Poezji A-Z. A-Z Poetry" dziękuję Autorowi oraz Ośrodkowi Kultury i Sztuki we Wrocławiu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz