9 lis 2019

Praga III


   Wiało mocno, jesiennie, ale trzymałam się krzepko i nie dało rady wywiać mnie z dawnego traktu kowieńskiego (inaczej petersburskiego) miasta stołecznego Warszawy. Dość jednak, że zmieniłam osiedle z Pragi II na Pragę III. I o tej drugiej opowiem.

   Nowa Praga ma to do siebie, że kiedy nie ma się czasu na poważne wycieczki, wystarczy połazić z aparatem po najbliższym otoczeniu. Solo, albo dołączając do zorganizowanych wycieczek, które snują się tu po podwórkach i których "sprofilowanie" łatwo rozpoznać po tym, na  co ich uczestnicy patrzą. Bywają tu i amatorzy rodzimej motoryzacji (ci szukają Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu), i wielbiciele peerelu (ci przyglądają się z upodobaniem witrynom sklepów przy placu Hallera, niezmienianym od dekad), i miłośnicy architektury, w tej liczbie zaś szczególnie socrealizmu i socmodernizmu.

  Praga III, tak jak Praga I i II, to żywy skansen PRL, z tym, że powstał nieco później, bo już nie za życia Stalina, a w latach 1961-1966. Grupę wieżowców między ulicami Namysłowską, Starzyńskiego, Jagiellońską i Szanajcy zaprojektował zespół pod kierownictwem Jerzego Czyża z Biura Projektów Zespołu Osiedli Robotniczych ZOR (to ten zespół, co odpowiada za osiedle Za Żelazną Bramą, czy osiedle na Kole, gdzie Picasso namalował syrenkę na ścianie).

    Pierwotnie miała to być właśnie grupa wieżowców, z których każdy otrzymał damskie imię i między którymi architekci przewidzieli duże połacie zieleni z małą architekturą dla dzieci, starców i odpoczywających robotników. Jednak, jak to w tych czasach, szybko się okazało, że luksusy są zbędne i trzeba nadmiar terenu zagęścić dodatkowymi budynkami, bo lokali dla robotników nadal brak. Tym sposobem między Anię, Jagienkę ("Krzyżaków" Ford nakręcił w 1960 r.), Krysię, Ewę i Basię wetknięto dodatkowe bloki, zapewniając ludowi pracującemu dach nad głową.

   Wśród nich ten: zbudowany w 1962 roku, bezimienny ośmiopiętrowiec. W przeciwieństwie do większości Pragi II i III nie jest wpisany do rejestru zabytków, stąd już niedługo zostanie pokryty dociepleniem. Uznałam, że ostatni to dzwonek na wycieczkę po i wokoło niego, bo kulki styropianu już zaczynają unosić się z wiatrem.

Nic specjalnego, gdzie mu do szalonej gigantomanii Pragi II

To prawdopodobnie pomysł współczesny, metoda zapobiegania brudowi



Klatka schodowa: resztka oryginalnego napisu "Czystość..."


Piwnica: oryginalna tabliczka, pomieszczenie niestety za kłódką
Piwniczny włącznik z ebonitu (?)
Wzruszający ślad po czasach budowy bloku
     Ponad 80 mieszkań miało w standardzie olejne lamperie z wtopionymi w farbę wiórkami drewna. Po co? Grom ich wie, być może miało to służyć zamaskowaniu zabrudzeń na zasadzie oka czepiającego się faktury, zamiast koloru. Co do wiórów jestem pewna, bo... wciąż istnieją. Natomiast odkrycie piwniczne kazało mi się zastanowić: po co jakiś szalony malarz ścienny przejeżdżałby kultowym gumowym wałkiem po przekroju ściany, gdyby nie pracował w tym bloku i nie miał w nim nic do roboty? Ano właśnie. Jest według mnie wielce prawdopodobne, że przyjeżdżający z najodleglejszych wsi przyszli robotnicy FSO na Żeraniu dostawali mieszkania z tzw. wałkiem w standardzie. Wałkiem kultowym, przypominającym rodzinne wiejskie domy, imitującym drogie tapety. Kto wie, czy w jakimś z mieszkań nie mają go jeszcze na ścianach?

Na bramie vis-a-vis bloku

Na tej samej bramie - ostrzeżeń nigdy dość


Widok z Pragi III na Pragę II i jedną z monumentalnych "stalinówek"

Blok jest wciąż zarządzany przez Robotniczą Spółdzielnię Mieszkaniową
Tu, od szczytu, był prawdopodobnie klub robotniczy, teraz żłobek "Małe Szczęścia"
Od jezdni blok oddziela mały parczek. W nim, w krzakach, schowany jest nawet grill.
Od strony Mostu Gdańskiego mamy tu taki artefakt

    Wiek krzyża jest nieznany, wiadomo, że to największy krzyż w tej części Pragi. Jedyne źródło internetowe, na jakie udało mi się trafić, podaje, że w tym miejscu był jeden z wielu w okolicy cmentarzy epidemicznych i krzyż go upamiętnia. Do ubiegłego roku na chodniku przed krzyżem stała ławka, co zachęcało jednych do wieczornych modlitw, innych zaś do spożywania "Królewskiego" puszkowego. Możliwe, że dlatego ławeczka znikła.



    Co do tego typu cmentarzy, to najbardziej znany, a zarazem najbardziej tajemniczy jest położony niedaleko, po drugiej stronie torowiska PKP, którym pociągi jadą z Warszawy Wschodniej Mostem Gdańskim na lewy brzeg Wisły. Nie ma do niego dojścia, przynajmniej oficjalnie, nieoficjalnie krajoznawcy łażą na nielegalu, ryzykując mandaty, a mieszkańcy domagają się zbudowania ścieżki i  tunelu w nasypie kolejowym. Cmentarz choleryczny z 1872 roku ma dla mnie pewien wabik. Leżą na nim m.in. zmarli żołnierze, pochowani nakazem władz carskich właśnie tutaj, bo - jak mówią źródła - byli to bałwochwalcy. Cały ten teren był w przeszłości wojskowy, zajęty przez Fort Śliwicki Cytadeli Aleksandryjskiej i infrastrukturę służącą m. in. Orenburskiemu Pułkowi Kozaków.

    Kim było siedmiu żołnierzy-pogan, służących carowi? Wyobraźnia podsuwa mi jedno rozwiązanie: wyznawcami szamanizmu. Imperium rosyjskie zapędzało w kamasze także swoich azjatyckich obywateli, w tym Jakutów, Czuwaszy, Czukczów i inne ludy żółte. Widocznie w tamtych czasach nie ulegali oni tak łatwo akulturacji, jak później, za sprawą komunizmu i wódki. Dlatego też z prawosławnymi spocząć nie mieli prawa.

    Na koniec garść miłych detali z pogranicza Pragi II i III, na dowód, że w istocie mieszkam w skansenie.

Na Namysłowskiej - oryginalna tabliczka

     Żeby zobrazować sobie, jak to jest, wyobraźmy, że w Sejnach wciąż pod delikatesami jest wmontowany w rabatę kwietną betonowy herb z turem, ułożonym z tłuczonego szkła; że na daszku Ośrodka Kultury wciąż wisi neon "kino Polonez kino" (tak, z lewej kino, na środku Polonez, z prawej znów kino); że na budynku WDT-u wisi neon z kłoskiem GS-u (od którego zaczął swój żywot ten blog). Okazuje się, że Sejny parły i prą do nowoczesności bardziej, niż Warszawa.

Standardzik na Pradze II, wtyczki na flagi szturmowe

Jeden z wielu wzorów balkonowych kratek, zbliżony do ornamentyki z rówieśnika, PKiN-u
Kwietników z opon nie powstydziłby się żaden PGR

Karmniki sąsiada z ul. Szanajcy, krajoznawcy pielgrzymują tu, żeby im robić zdjęcia


 
Oryginalna latarenka adresowa (W. Skoczylas, zięć prof. Urbanowicza z Tauroszyszek!)
Zdaję sobie sprawę, że można zbrzydzić powtarzane tyle razy słowo 'oryginalny', ale najlepiej oddaje ono sytuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz